Wstępnie wybraliśmy z naszym dostawcą oprogramowania dostarczanie kolejnych partii funkcjonalności Em w wersjach. Ustaliliśmy, że najpierw będzie to wersja pre-alpha, następnie alpha, potem beta, a na końcu MVP, którego mimo wszystko chcielibyśmy się nie wstydzić. O wstydzie wspominamy dlatego, że podobno „Jeśli nie wstydzisz się pierwszej wersji swojego produktu – wypuściłeś go za późno”.
Na poważnie zaś: nasz projekt na bieżąco testujemy. W zasadzie pre-alpha powstaje właśnie po to, by uważnie przetestować w tzw. zaangażowanym gronie wszystkie najbardziej kluczowe funkcjonalności i na bazie tego dodefiniować wersję alpha. Ta ma być już testowana z zaangażowaniem grona krytycznego. Wciąż jednak daleko nam będzie do wersji beta, natomiast z bety powinno być w miarę blisko do MVP. Tyle założenia. Najważniejszy jest plan oraz oczywiście determinacja – i tego się trzymamy.